Etykiety

wtorek, 26 marca 2013

Mój tetar

Kurtyna spadła, i płonie mój teatr,
Milion skrajnych uczuć szuka uwolnienia
Tysiąc masek, jak dobra mina do złej gry,
Runęło wszystko, został smutek, proch i pył.
Mnóstwo pytań, które zdają się abstrakcją,
Nikt nawet krótką nie zaszczyci je reakcją.
Leżą wraz z uczuciami pod spękaną podłogą,
By znosić co chwila ucisk, kolejnej nogi za nogą.
Wokół ogień, a zgryźliwy dym rani oczy,
I męczy wciąż pytanie, kiedy to się skończy ?
Może wszystko już odeszło, nie ma czego ratować,
Zostały tylko wspomnienia i ta rozmyta postać.
Może ten taniec będzie już ostatnim tańcem,
A tych elementów zawsze będzie brakować w układance.
I może już nigdy nie zagram głównej roli w mojej bajce,
Bo zakończenie i tak nie będzie jakiego chce.
Może lepiej wrzucę w ogień scenariusz i resztę planów,
A nasze małe voodoo powkładam do kaftanów,
I poukładam w kącie. Może kiedyś do nich wrócę,
Wyjmę je z uśmiechem, lecz z łzą na jednym bucie.
Spojrzę ze smutkiem, tak jak teraz w ich stronę,
I przypomnę, jaką miały swą pierwotną rolę.
Lecz teraz uciekam, ratując resztę człowieczeństwa,
Bo mnie panujący pożar doprowadza do szaleństwa.
Bo co jeśli wszystko spłonie, a ten wers będzie ostatni,
I już nigdy nie dostanę do ręki czystej kartki.
Atrament wyschnie, a długopis się złamie,
I już nigdy wersu nie napiszę na kolanie…

Kinga

wtorek, 19 marca 2013

Czy to on?



 Leżała w ciemnym pokoju, pośród mrocznej ciszy. W jej oczach widniał strach, w głowie słyszała muzykę. Jej serce przepełnione bólem nie pozwalało zamknąć wilgotnych oczu... Czekała. Czekała na niego... Czekała na jego powrót...
 Sekundy stawały się minutami, minuty godzinami a godziny wiecznością. Sparaliżowana cierpieniem cicho wypowiadała jego imię. Nie miała odwagi krzyczeć. Nie był jej... Choć przebywał tak blisko, pozwolił ją w sobie rozkochać, pozwolił jej się zapomnieć...
Patrzyła w mrok, co chwilę przecierając policzki mokrym rękawem. Tak bardzo chciała zamknąć oczy, ale łudziła się, że może przeoczyć jego powrót. A tego by nie zniosła, tego bała się bardziej niż życia. Uśmiechała się za każdym razem gdy go widziała,  płakała zawsze, gdy ją ranił. Mimo bólu tak bardzo tęskniła, tak bardzo go potrzebowała. Mogłaby powiedzieć, że wróci- wszyscy wracają. Ale on nie jest jak wszyscy...
To on się do niej uśmiechał, to on ją przytulał, to on był dla niej. Boli. Powoli czuje, że wariuje. Mrok staje się straszniejszy, melodia głośniejsza, odgłosy kroków coraz bliższe... Czy to on?

K.


sobota, 16 marca 2013

ZAMKNIĘTA W POKOJU



 Zamknięta w pokoju  
Siedzę spokojnie,
Oddycham swobodnie,
Nie czuje, że żyje.
Mija godzina,
Kolejna i następne dwie.
Stan bez zmian.

Nic się nie dzieje.
Nikt nie puka
Nikt nie krzyczy
Nikt się nie interesuje.
Chyba naprawdę nie żyje.

Schodzę na dół.
Powoli pokonuje stopień za stopniem.
Panuje ciemność.
Zapach papierosa unosi się w powietrzu
Zaciągam się nim.
Długo utrzymuję go w płucach.
Wypuszczam.
Może jednak żyje.
Coś czuje.

Zapalam światło.
Rozglądam się.
Widzę postać – to moja matka.
Siedzi przy stole.
Twarz ukryła w pomarszczonych dłoniach.
Przecież Ty tak nie wyglądasz!
Przy niej leżą porozrzucane zdjęcia
To my.
Wakacje, dzieciństwo.
Byłyśmy razem,
Właśnie byłyśmy.

Co słychać?- pytam
Odpowiedzi nie ma.
Czemu siedzisz w ciemnościach?
Nic, tylko milczenie.
Mamo, to ja.
Podnosi podkrążone oczy
Dlaczego zginęłaś? – pyta
Przecież byłaś młoda.
Mamo, ja żyje.
Płacz.
Czyli mnie nie ma, odeszłam.

Ewa Wrzeszczak

piątek, 8 marca 2013

Coś, co można by nazwać ekstazą




            I ponownie dałam wciągnąć się w ten wir absolutnego szaleństwa. Atmosfera wokół mnie jest intensywna, mocno skondensowana. Nie odczuwam jednak żadnego ciężaru. W tym momencie moja głowa oczyszczona jest z nadmiaru wszelkiej zbędnej myśli. Czuję kojącą lekkość. Chyba się gdzieś unoszę. Wewnątrz ogarnia mnie nieprzyzwoicie przyjemne ciepło. I rozchodzi się w postaci elektryzujących fal, które wywołują dreszcze i gęsią skórkę na całym ciele. Zatracam się, gubię świadomość. Nie wiem czy to wszystko jest jeszcze rzeczywistością, czy tylko sennym marzeniem, chorą wizją. Zdaje mi się, że nie stąpam już po ziemskich ścieżynach. Takie doznania nie są zarezerwowane dla śmiertelników. Myślę, że to była właśnie rozkosz jaką odczuwali beztroscy pasterze wylegujący się na łąkach Arkadii, podczas gdy słońce pieściło ich czule swoimi długimi rączętami, wietrzyk próbował wciągnąć w tajemniczą zabawę, a ptaki śpiewały, dumne, że są autorami najpiękniejszej muzyki jaką kiedykolwiek udało się stworzyć. Nie wiem jak opisać ten stan, do czego jeszcze przyrównać. Możliwe, że jest to coś, co ogarnia kochanków, kiedy spotykają się w końcu po długim okresie tęsknoty. Dopada ich wtedy niepohamowana namiętność. Tracą kontakt ze światem. Słyszą i widzą tylko siebie. Czułe słowa i subtelny dotyk rozpalają płomienie. Sięgają wyżyn zmysłowych przyjemności. Może to być też coś, jak halucynacje po odpowiedniej dawce niedozwolonych środków. Tyle że nie wystąpią raczej żadne skutki uboczne, choć uzależnienia nie mogę wykluczyć. Wiem na pewno, że jest to coś pięknego, cudownego. Brzmi jakoś tak patetycznie, nieprawdopodobnie. A przecież jest prawdziwe. Albo stanowi coś na kształt iluzji prawdziwości. Tutaj wszystko opiera się na paradoksach. Niby nie mam pojęcia, co się dzieje, a moje zmysły są jednak maksymalnie wyostrzone. Do uszu trafia każdy najmniejszy element, najsłabszy bodziec, tylko że i tak nic nie słyszę. Wszystko jest zamglone, niewyraźne, ale doskonale widoczne, mocno zarysowane. Czas stoi w miejscu, a przecież płynie szybko. Jestem tutaj, ale żegluję po zupełnie innych wodach. Rozmyślam, czy w tej chwili jestem jedyną osobą doświadczającą czegoś takiego. Czy jest jeszcze ktoś odczuwający tak niepomierną radość? Czy w ogóle byłabym w stanie znaleźć człowieka przeżywającego podobne dziwactwa? Wydaje mi się, że zostałam wpisana na listę wielkich szczęściarzy, bo jakie by nie było moje życie na co dzień, takie krótkie uniesienia rekompensują wszystko. Czuję się wyróżniona. Teraz to mnie powinno się zazdrościć. Jeżeli się tego nigdy nie przeżyło, nie można zrozumieć. Tego się nie da po prostu wyjaśnić, zamknąć w jakieś klamry. Nie mając pojęcia o formie i kształcie Raju, zaczynam myśleć, że musi on być czymś właśnie takim. Może nie identycznym, ale bardzo zbliżonym. Jest to spełnienie, duchowa ekspedycja, wytrawna uczta, swoisty detoks. Odprężam się i wyrzucam wszystkie żale, złości, zawiedzione nadzieje. Oczywiście mam ochotę trwać w tej hipnozie całą wieczność, ale przecież nie jest to możliwe. Zaraz ktoś lub coś wyrwie mnie z tej wspaniałej krainy. I będzie trzeba wrócić do świata żywych. Do obierania ziemniaków, robienia zadań domowych i kiszenia się w szkole. Ale może dlatego te chwile są tak piękne. Występują rzadko i są krótkotrwałe. Stają się źródłem ogromnej siły i nadziei. Dla mnie jednak przede wszystkim niezapomnianych doznań, emocji i uczuć. Jeżeli kogoś interesuje, o czym ja tak właściwie piszę, będzie musiał sobie sam udzielić odpowiedzi na to pytanie i być może nie okaże się to wcale trudnym zadaniem.

Caryca

Kalderowe powitanie


Witamy Was na blogu kaldery - w bałaganie czystych myśli. Bez cenzury, bez ściemy i podlizywania. Będziemy pisać o tym co kochamy, co nas fascynuje, co jest warte uwagi i polecenia, a także o tym co nas irytuje, denerwuje i śmieszy (niekoniecznie w pozytywnym tego słowa znaczeniu). Jesteśmy młodymi ludźmi, z marzeniami, planami i głową pełną pomysłów. Część z nich postaramy się pokazać na tym blogu. Jest to sposób na realizację i fajny projekt, który mamy nadzieję przyniesie nam wiele satysfakcji.

Pozdrawiamy,
2a