Etykiety

poniedziałek, 13 maja 2013

Smęty


 Dwoistość dzisiejszego świata i ludzkiej natury totalnie mnie zaskakuje. W bardzo krótkim czasie kilkakrotnie musiałam zmieniać swoje zdanie na temat gatunku, do którego sama przynależę. Sekwencja zdarzeń, jaka miała ostatnio miejsce w moim życiu, stała się zalążkiem rozmyślań na temat tego, jak nisko już upadliśmy i ile jest w nas jeszcze serdecznych uczuć, odruchów.
         Niestety, prężny rozwój techniki i powszechna cyfryzacja, mają swoje minusy, choć plusom zaprzeczyć nie można. Sieć internetowa zalewana jest przez bandę życiowych frustratów, dla których pozostawienie za sobą dosyć niemiłego śladu, w postaci na przykład komentarza, jest jedyną rozrywką. Ludzie potrafią być wręcz niemiłosierni. Na porządku dziennym jest obrażanie innych, pomimo tego, że się tych innych często nie zna. Można też sobie poczytać jakieś zmyślone historyjki przepełnione jadem i zawiścią. Częste jest krytykowanie wszystkiego i wszystkich już na starcie, chociaż samemu nic się nie robi. To takie typowe, wyśmiewanie pomysłów i pracy innych, przy jednoczesnej własnej bierności. W wirtualnej rzeczywistości, gdzie niby jesteśmy anonimowi, wyżyć możemy się do woli. Co nie znaczy, że w realu tego nie ma. Wręcz przeciwnie, rozrasta się to chyba coraz bardziej. Stajemy się ofiarami propagandy i pogoni, za czymś, co nie jest tak naprawdę ważne. Skupiamy się na zaspokajaniu własnych potrzeb, gubiąc gdzieś w tym wszystkim drugiego człowieka. Lubimy oceniać pochopnie, na podstawie powierzchownych cech.  Wrażliwy człowiek jest jednostką niszczoną, dla której przeżycie w naszym kochanym światku to nie lada zadanie. Tak mi się wszystko rysuje jednego dnia, a kolejnego jestem atakowana potężnym pociskiem, który robi mi niezły bajzel w głowie i każe na wszystko spojrzeć w odmienny sposób. Nie dawno miałam okazję się przekonać, że to nie jest takie proste i oczywiste. Ukazał mi się zupełnie inny obraz społeczeństwa. Ludzi, którzy tworzą wielkie rzeczy. Pomagają nie dlatego, że tak wypada, oni po prostu działają, bo chcą, bo tak im się podoba. Nie jesteśmy w stanie ocenić, czy daną osobą kierują czysto altruistyczne pobudki, czy jest w tym nutka egoizmu, ale taka odrobina samolubstwa chyba nie może być szkodliwa. Zastanawiam się czasem, skąd pewne persony biorą energię do tak prężnej aktywności, w dodatku na rzecz innych. Może ta filantropia sama w sobie jest mocą, siłą napędową. Ale skąd u organizmów jednego gatunku biorą się tak skrajne postawy? To jakby zupełnie inne odmiany tej samej rasy. Na pewno sprawia to, że mamy poczucie różnorodności, a na nudy narzekać nie sposób. Tylko, że często mam wrażenie, iż taka nuda mogłaby okazać się dużo ciekawsza, a już na bank cieplejsza. Może i należę do konserwatystów, ale trochę obawiam się o kierunek, w którym to wszystko zmierza. Jako osoba nastoletnia, jestem przepełniona niepokojem o naszych następców, a to już chyba faktycznie musi brzmieć przerażająco. Widzę dwie frakcje zwalczające się wzajemnie i drżę o wyniki tego starcia. Każda z nich używa różnych metod, środków, a ostatecznego rezultatu jeszcze nie możemy być pewni. Każdy z nas należy, do któregoś z tych ugrupowań, choćby nawet nie chciał i wzbraniał się usilnie. To przykre, że stoimy po przeciwnych stronach balustrady, bo w tym przypadku, jak mi się wydaje, remis nie wchodzi w grę. 

Caryca

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz