Dwoistość dzisiejszego świata i ludzkiej natury totalnie
mnie zaskakuje. W bardzo krótkim czasie kilkakrotnie musiałam zmieniać swoje
zdanie na temat gatunku, do którego sama przynależę. Sekwencja zdarzeń, jaka
miała ostatnio miejsce w moim życiu, stała się zalążkiem rozmyślań na temat
tego, jak nisko już upadliśmy i ile jest w nas jeszcze serdecznych uczuć,
odruchów.
Niestety, prężny rozwój techniki i
powszechna cyfryzacja, mają swoje minusy, choć plusom zaprzeczyć nie można. Sieć
internetowa zalewana jest przez bandę życiowych frustratów, dla których
pozostawienie za sobą dosyć niemiłego śladu, w postaci na przykład komentarza,
jest jedyną rozrywką. Ludzie potrafią być wręcz niemiłosierni. Na porządku
dziennym jest obrażanie innych, pomimo tego, że się tych innych często nie zna.
Można też sobie poczytać jakieś zmyślone historyjki przepełnione jadem i
zawiścią. Częste jest krytykowanie wszystkiego i wszystkich już na starcie,
chociaż samemu nic się nie robi. To
takie typowe, wyśmiewanie pomysłów i pracy innych, przy jednoczesnej własnej
bierności. W wirtualnej rzeczywistości, gdzie niby jesteśmy anonimowi,
wyżyć możemy się do woli. Co nie znaczy, że w realu tego nie ma. Wręcz
przeciwnie, rozrasta się to chyba coraz bardziej. Stajemy się ofiarami propagandy
i pogoni, za czymś, co nie jest tak naprawdę ważne. Skupiamy się na
zaspokajaniu własnych potrzeb, gubiąc gdzieś w tym wszystkim drugiego
człowieka. Lubimy oceniać pochopnie, na podstawie powierzchownych cech. Wrażliwy człowiek jest jednostką niszczoną,
dla której przeżycie w naszym kochanym światku to nie lada zadanie. Tak mi się
wszystko rysuje jednego dnia, a kolejnego jestem atakowana potężnym pociskiem,
który robi mi niezły bajzel w głowie i każe na wszystko spojrzeć w odmienny
sposób. Nie dawno miałam okazję się przekonać, że to nie jest takie proste i
oczywiste. Ukazał mi się zupełnie inny obraz społeczeństwa. Ludzi, którzy
tworzą wielkie rzeczy. Pomagają nie dlatego, że tak wypada, oni po prostu
działają, bo chcą, bo tak im się podoba. Nie jesteśmy w stanie ocenić, czy daną
osobą kierują czysto altruistyczne pobudki, czy jest w tym nutka egoizmu, ale
taka odrobina samolubstwa chyba nie może być szkodliwa. Zastanawiam się czasem,
skąd pewne persony biorą energię do tak prężnej aktywności, w dodatku na rzecz
innych. Może ta filantropia sama w sobie jest mocą, siłą napędową. Ale skąd u
organizmów jednego gatunku biorą się tak skrajne postawy? To jakby zupełnie
inne odmiany tej samej rasy. Na pewno sprawia to, że mamy poczucie
różnorodności, a na nudy narzekać nie sposób. Tylko, że często mam wrażenie, iż
taka nuda mogłaby okazać się dużo ciekawsza, a już na bank cieplejsza. Może i
należę do konserwatystów, ale trochę obawiam się o kierunek, w którym to
wszystko zmierza. Jako osoba nastoletnia, jestem przepełniona niepokojem o
naszych następców, a to już chyba faktycznie musi brzmieć przerażająco. Widzę
dwie frakcje zwalczające się wzajemnie i drżę o wyniki tego starcia. Każda z
nich używa różnych metod, środków, a ostatecznego rezultatu jeszcze nie możemy
być pewni. Każdy z nas należy, do któregoś z tych ugrupowań, choćby nawet nie
chciał i wzbraniał się usilnie. To przykre, że stoimy po przeciwnych stronach
balustrady, bo w tym przypadku, jak mi się wydaje, remis nie wchodzi w grę.
Caryca
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz