Etykiety

środa, 26 czerwca 2013

White Collar - recenzja serialu


To serial opowiadający o losach Neala Caffreya jednego z najlepszych fałszerzy na świecie oraz Petera Burke’a agenta FBI.

Caffrey (Matt Bomer) to inteligentny, niesamowicie zdolny a do tego przystojny typ wiecznego podróżnika, poszukiwacza przygód, adrenaliny, ale przede wszystkim życia dla sztuki. Kradzieże, oszustwa, paserstwo to jego chleb powszedni do czasu, gdy nie zostaje złapany przez Burke’a (Tim Dekay). Trafia do pilnie strzeżonego więzienia, skąd ucieka dla ukochanej, która zaginęła. W ich dawnym mieszkaniu Neal znajduje pustą butelkę po winie Bordeux, mającą dla niego i Kate szczególne znaczenie. Była symbolem szczęścia, bogactwa oraz wystawnego życia we dwoje. Jednak szybko odnajduje go agent FBI Peter Burke. Neal namawia go do tego, by mógł zostać przyjęty w szeregi FBI jako konsultant. Ma łapać przestępców, przewidywać ich kolejne ruchy, działać pod przykrywką , czyli robić to, na czym zna się najlepiej.

Burke i Caffrey tworzą intrygujący duet. Neal jest szalony, pełen pomysłów, niekoniecznie zgodnych z prawem. Wszystko potrafi załatwić czarującym uśmiechem i charyzmą. Peter przejmuje nad nim opiekę. Spełnia rolę ojca, nauczyciela, w końcu przyjaciela. Jednak nie może mu zaufać. I trudno się dziwić, w końcu ma do czynienia z rasowym przestępcą. Stara się być spokojny i cierpliwy. Jest typowym dobrym gliną, który stoi na czele przestrzegania prawa. Wiernie trzyma się zasad, przynajmniej dopóki Neal nie zmieni jego podejścia do pewnych spraw i nie wywróci jego życia do góry nogami. Czy ich współpraca ma szansę wypalić? Czy Neal trafi z powrotem do więzienia? I co najważniejsze, czy odnajdzie Kate?

Należy też zwróć uwagę na Mozziego (Willie Garson), najlepszego przyjaciela Caffreya. Bystrego, ze znakomitą pamięcią autora teorii spiskowych. Jest postacią bardzo komiczną. Jedni pokochają go za cięty język, wymądrzanie się, śmieszne nawyki i inteligencję, a innych  będzie irytował.

 Jak dotąd są cztery sezony serialu, a kolejny zaplanowany jest na październik. „Białe kołnierzyki” są pełne nieprzewidzianych zwrotów akcji, dobrego humoru, barwnych, dobrze zagranych postaci. Ciągle rozpoczynające się nowe wątki, problemy, z którymi muszą zmagać się bohaterowie sprawiają, że nie można się doczekać kolejnego odcinka. Oczywiście nie może zabraknąć wątków miłosnych, ale nie są one na pierwszym planie, a  dopełniają całość. Nie jest to tani banał dla dziewczyn, ale projekt wart uwagi, dla wszystkich, którzy lubią seriale detektywistyczne lub po prostu chcą się rozerwać.   




White Collar trailer 





Lady M.


środa, 19 czerwca 2013

Potęga filmu



         W moim przypadku oglądanie filmów wywołuje szereg skutków ubocznych, które trudno jednoznacznie zakwalifikować w szereg plusów lub minusów. Nie jestem w tej dziedzinie specjalistą, ale stworzyłam sobie pewne kryterium, według którego jestem w stanie ocenić, czy dany film zasługuje na uwagę i czy należy go zapisać w poczet produkcji udanych. Co stanowi dla mnie taki miernik?

 Otóż po zakończonym seansie pozostaję w lekkim szoku i stanie otumanienia. Nie bardzo mam świadomość tego, co dzieje się wokół. Często jestem tak zaaprobowana tym, co zobaczyłam, że nie mogę przez pewien czas wykrztusić choćby słowa. Moje myśli są mocno pochłonięte przedstawioną problematyką. Twórcy zmuszają mnie do poważnej refleksji. W przypadku nocnego oglądania nie wykluczona jest bezsenność. Jeżeli coś jest naprawdę nietuzinkowe, to nie pozwala o sobie szybko zapomnieć. Gdzieś z tyłu głowy wije się jeszcze przez dość długo. Intensywność rozmyślań topnieje powoli i stopniowo. Jednak taki obraz znajduje sobie stałe miejsce w moim życiu. Wracam do niego wspomnieniami. Nie obce jest mi zjawisko utożsamiania się z bohaterami, lokowania swojej osoby w filmowych realiach. Nawet jeśli historia zabarwiona jest szarymi, zimnymi odcieniami, bycie jej częścią rysuje się jako coś niezwykle ciekawego, gwarantującego niecodzienne przeżycia. Myślę, że nie tylko dla mnie jest to czasem odskocznia i alternatywny świat, kiedy tego mamy już troszeczkę dość. Ale oczywistym jest, że nadmierne zatracenie w tym innym świecie może stać się niebezpieczne. Kontakt z rzeczywistością musi pozostać. Obiektywne stwierdzenie, że coś jest dobre lub złe, w przypadku dzieł filmowych bywa trudne. Są jakieś tam czynniki, które daną produkcję przekreślają, ale tak poza tym, wszystko zależy od gustu i upodobań. I tutaj posiadam swoich faworytów, jak i rzeczy, do których jestem nieco uprzedzona. Uwielbiam, kiedy film bije realizmem, prawdziwością, smutną prozą życia. Pasjonują mnie zawiłe meandry historii. Absolutnie zajmują powykręcane, wielowątkowe obrazy, w których nie do końca wiadomo, o co chodzi, a które po każdym kolejnym obejrzeniu interpretuje się inaczej. Łatwo się więc domyślić, iż moją domeną są wszelkiej maści dramaty: psychologiczne, społeczne, historyczne, wojenne, obyczajowe. Należę do tej nielicznej grupy, która ceni sobie w tym sektorze kino polskie. Jakoś te nasze realia, pomysły najbardziej mnie uderzają. Choć nie wyłącznie. Muszę się też przyznać, że w odbiorze filmu przez moją skromną osobę, ogromną rolę odgrywa muzyka. Nie jest tajemnicą, że to moja ulubiona dziedzina sztuki. Buduje odpowiedni klimat i trzeba przyznać, że często stanowi o sile pewnych produkcji. Jestem też z tych, którzy wykazują pewną słabość do ulubionych aktorów i łykają w ciemno ich kolejne popisy. Przyznaję, tutaj nie jestem w stanie zawsze zachować dystansu i chłodnego spojrzenia. Film, jako coś silnie oddziałującego na społeczeństwo, powinien reprezentować sobą jakieś pozytywne wartości. Dobrze wiemy, że bywa z tym różnie. Oczywiście, ma też swoją drugą funkcję, a mianowicie dostarczanie rozrywki, ale ta często bywa wręcz na żenująco niskim poziomie. Przepych i efekciarskie sztuczki nie powinny przysłaniać ważniejszych składowych. Forma nie może dominować nad treścią. Jako odbiorcy nie dajmy się zbyć i zadowolić byle czym. Obserwując zachodzące procesy, zauważam niepokojącą tendencję spychania sztuki w dół. Robienia z niej jakiejś bezsmakowej papki. Bardziej wymagające rzeczy gdzieś tam sobie funkcjonują i na szczęście zawsze będą, ale dlaczego najbardziej wpływowe media wciskają nam takie bezpłciowe potworki?


Caryca

poniedziałek, 17 czerwca 2013

Ocet i woda

Głuchy dźwięk miłości,
Za dużo płowych słów,
Wciąż ból.
Ja cebula
I ja sól.

Niechciany smak radości,
Języki nicości,
Za mało goryczy.
Ty malina
I Ty miód.

Ocet i woda,

Samotność jako trwoga. 


Ewa Wrzeszczak

środa, 5 czerwca 2013

Muzyczne uniesienia – część druga

Dwie osoby przesłuchały i były z moich propozycji bardzo zadowolone, przynajmniej tak twierdziły. Jedna przewertowała, ale powiedziała, że to jednak nie dla niej. A kolejna przejrzała opisy i na tym zakończyła swoją przygodę z muzyką proponowaną przez mnie. Czy zainteresowanie takich rozmiarów można uznać za sukces? Myślę, że to już coś i dlatego doszłam do wniosku, że warto napisać kolejną część. Dacie się porwać i unieść na fali tych niesamowitych dźwięków?

1. Bonobo – Black Sands



Ten pan potrafi wykręcić naprawdę nieziemskie utwory. Elektronika ozdobiona barwnym, akustycznym instrumentarium. Ta sztuczka zawsze na mnie działa. Powyższy kawałek wywołuje emocje, których  nie sposób opisać. Chciałoby się, żeby ta podróż trwała w nieskończoność. Istny majstersztyk!


2. Zymosis – Awakening

















Klimatycznej wycieczki ciąg dalszy. Zymosis serwuje nam subtelne, odprężające dźwięki. Cały album owiany jest mgiełką melancholii, jednak ten utwór nie wydaje mi się taki do końca. Bo kiedy uderza we mnie ciepła melodia wygrana na gitarze, nie mogę powstrzymać uśmiechu, a do tego ogarnia mnie wielka ochota, żeby trochę poskakać.

3.Heiko Voss – I Think About You

















Robi się bardzo zmysłowo. Powtarzana w kółko fraza, opleciona gitarowymi akordami. Kompozycja ta ma charakter niezwykle liryczny. Uwodzi swoją delikatnością. Nie trzeba wielu słów, muzyka mówi sama za siebie. Ja dałam się porwać bardzo szybko. Może Wy też ulegniecie czarowi rzucanemu przez Heiko tym prostym, miłosnym wyznaniem.

4. Gus Gus – Within You

















Bez wątpienia Islandia jest domem wielu wspaniałych muzyków. Wiadomo o tym nie od dziś. W twórczości zespołu zapach tej wyspy można wyczuć bez problemu. A zapach ten jest niezwykle pociągający. Choć muzyka Gus Gus często bywa dość ekscentryczna, w tym utworze ciężko to dostrzec. W takim wydaniu brzmią jednak równie dobrze.

5.Lovebirds Feat. Novika – This Time

















Novika, czyli polski akcent tego zestawienia. Czołowa reprezentantka sceny alternatywnej i elektronicznej w naszym kraju, laureatka Fryderyków. To chyba powinno wystarczyć, aby zachęcić do sprawdzenia tego, co oferuje nam ta pani. Track, który prezentuję jest bardziej parkietową stroną Noviki. I słowo parkietowa nie ma tu nic wspólnego z dyskotekowym kiczem.

6. Dadub Feat. King Cannibal – Transfer

















A teraz brutalne wyrwanie z sielskiego klimatu. Mocarne, bezkompromisowe, brudne, mroczne... industrialne techno! Ten gatunek chyba najlepiej obrazuje bunt  i sprzeciw wobec dzisiejszego świata. Panowie za pomocą samej muzyki, bez słów, próbują przekazać i powiedzieć o bardzo wielu istotnych sprawach. Ale ostrzegam – to ciężka muzyka.

7. DJ Koze – Don't Lose My Mind

















Ten facet ma tyle pomysłów, że wręcz trudno to pojąć. Potrafi robić muzykę zwariowaną, piękną, przebojową, staroświecką, wizjonerską. Producencki geniusz! Jego ostatni album to prawdziwe mistrzostwo. I jak tu wybrać jeden utwór? Było ciężko, ale ostatecznie jakoś się udało. Jeśli dubstep kojarzy Wam się ze Skrillexem, radzę posłuchać tego arcydzieła.

8.M83 Feat. Susanne Sundfor – Oblivion

















Za filmami sci-fi nie przepadam, ale ścieżki dźwiękowej stworzonej przez Francuza wysłuchałam. Nie mogłam sobie odmówić takiej przyjemności. Mistrz w łączeniu elektroniki z progresywnym rockiem, tu w wydaniu soundtrackowym. Anthony udowodnił, jak wszechstronnym jest artystą. Ode mnie jedyny wokalny utwór z tej świetnej muzycznej opowieści.

9.Antonio Vivaldi – Four Sessions – Winter 1 (Recomposed  By Max Richter)

















Nie mogłam się powstrzymać przed wrzuceniem tego. Może nie pasuje ten utwór za bardzo do reszty, ale musiał się tu znaleźć. Wiadomo, że dzieł doskonałych się już nie poprawia, jednak w tym wypadku wprowadzone zmiany nie umniejszają wielkości kompozycji, ani jej autora. Muzyka klasyczna dla odmiany, bo nie można się przecież ograniczać.

10. Hybrid – Finished Symphony

















Tak jak ostatnio, zakończymy pięknym akcentem. Hybrid łączy połamaną rytmikę z elementami progresywnego transu  i neoklasyką. Efekty tego są imponujące. Wspaniała, niebanalna muzyka. Mają na swoim koncie wiele wyjątkowych klasyków. Ja poszłam na łatwiznę i wybrałam chyba ten najbardziej oczywisty.

Drugi odcinek, podobnie jak pierwszy, jest mocno zróżnicowany. Znajdziecie tu piękne melodie, przemysłowe defekty, moc przeróżnych instrumentów, niekonwencjonalne rozwiązania i jeszcze parę innych rzeczy. Dzięki za uwagę i życzę przyjemnego odbioru!

Caryca

niedziela, 26 maja 2013

Irytujące zachowania społeczne

                          
 Oto kilka śmiesznych, czasem irytujących zachowań wśród młodych ludzi.

1. Wystawne życie

Czy chwalenie się wystawnym życiem, robi wrażenie na odbiorcach, skazanych na słuchanie o imprezach, zakupach w ekskluzywnych butikach, drogich wakacjach i podróżach? Czy jest nudne, a nawet męczące? Ktoś pomyśli, że jest to zazdrość. Być może. Ale z drugiej strony ludzie nie muszą być bogaci, by stworzyć sobie odrobinę luksusu, wyjechać za granicę, mieć ciekawy styl i prowadzić interesujące życie. Jest wiele sposobów na to, by robić wiele szalonych rzeczy tanim kosztem. Dlatego takie przechwałki raczej nie robią większego wrażenia.

2. Chamskie odzywki

Arogancja, wulgarne teksty, pyskowanie. Ileż można tego słuchać? Rozumiem, niektórych, to śmieszy, ale są osoby, dla których jest to niesmaczne. Pieszczotliwe zwracanie się do znajomej lub znajomego „ty ci*o, pedale, matole” jest wyrazem szacunku i przyjaźni? Nic, tylko pogratulować świetnego poczucia humoru, wyluzowania i bezwstydności.

3. Ciągłe mówienie o swoich wadach

Każdy z nas ma wady, co jest zupełnie naturalne. Jednak nasi znajomi nie zwróciliby uwagi na nasze słabe strony, gdybyśmy im ciągle o nich nie przypominali. Codzienne marudzenie na temat swojej wagi, wyglądu, fryzury z czasem staje się nie do zniesienia. Potrzebujemy akceptacji, zrozumienia, ale litości, zamiast zamartwiać się, czy Twój odcień sukienki pasuje do Twoich oczu, zastanów się nad tym, jaką ostatnio przeczytałaś książkę, obejrzałaś film, komu pomogłaś, dałaś coś od siebie. Oczywiście nie tyczy się to tylko dziewczyn.
Może to banalne, ale nie warto zamartwiać się głupotami, podnosząc problem dwóch zbędnych kilogramów do rangi narodowego problemu.

4. Udawanie, że nie obchodzi Cię opinia innych

 Nie przejmowanie się cudzą opinią i zajmowanie się tym, co lubimy i co sprawia nam radość, ale nie jest akceptowane, kształtuje charakter i pewność siebie. Często ludzie podcinają skrzydła innym, ciągle narzekają, krytykują, nigdy nic im się nie podoba. Takim osobom zwyczajnie nic się nie chce, są zazdrosne i obłudne. Dlatego nie warto się przejmować i dalej robić swoje.
Z drugiej strony ciągłe podkreślanie tego, że nie zależy nam na zdaniu innych, tym co o nas sądzą, mówią. Oskarżanie, że obgadują nas za plecami, zarzekanie się, że traktujemy innych tak, jak oni nas i udostępnianie buntowniczych cytatów na facebooku przynajmniej trzy razy dziennie jest przesadą i budzi podejrzenia. Skoro nie obchodzą Cię inni, to dlaczego ciągle musisz to udowadniać?



Lady M.

poniedziałek, 13 maja 2013

Smęty


 Dwoistość dzisiejszego świata i ludzkiej natury totalnie mnie zaskakuje. W bardzo krótkim czasie kilkakrotnie musiałam zmieniać swoje zdanie na temat gatunku, do którego sama przynależę. Sekwencja zdarzeń, jaka miała ostatnio miejsce w moim życiu, stała się zalążkiem rozmyślań na temat tego, jak nisko już upadliśmy i ile jest w nas jeszcze serdecznych uczuć, odruchów.
         Niestety, prężny rozwój techniki i powszechna cyfryzacja, mają swoje minusy, choć plusom zaprzeczyć nie można. Sieć internetowa zalewana jest przez bandę życiowych frustratów, dla których pozostawienie za sobą dosyć niemiłego śladu, w postaci na przykład komentarza, jest jedyną rozrywką. Ludzie potrafią być wręcz niemiłosierni. Na porządku dziennym jest obrażanie innych, pomimo tego, że się tych innych często nie zna. Można też sobie poczytać jakieś zmyślone historyjki przepełnione jadem i zawiścią. Częste jest krytykowanie wszystkiego i wszystkich już na starcie, chociaż samemu nic się nie robi. To takie typowe, wyśmiewanie pomysłów i pracy innych, przy jednoczesnej własnej bierności. W wirtualnej rzeczywistości, gdzie niby jesteśmy anonimowi, wyżyć możemy się do woli. Co nie znaczy, że w realu tego nie ma. Wręcz przeciwnie, rozrasta się to chyba coraz bardziej. Stajemy się ofiarami propagandy i pogoni, za czymś, co nie jest tak naprawdę ważne. Skupiamy się na zaspokajaniu własnych potrzeb, gubiąc gdzieś w tym wszystkim drugiego człowieka. Lubimy oceniać pochopnie, na podstawie powierzchownych cech.  Wrażliwy człowiek jest jednostką niszczoną, dla której przeżycie w naszym kochanym światku to nie lada zadanie. Tak mi się wszystko rysuje jednego dnia, a kolejnego jestem atakowana potężnym pociskiem, który robi mi niezły bajzel w głowie i każe na wszystko spojrzeć w odmienny sposób. Nie dawno miałam okazję się przekonać, że to nie jest takie proste i oczywiste. Ukazał mi się zupełnie inny obraz społeczeństwa. Ludzi, którzy tworzą wielkie rzeczy. Pomagają nie dlatego, że tak wypada, oni po prostu działają, bo chcą, bo tak im się podoba. Nie jesteśmy w stanie ocenić, czy daną osobą kierują czysto altruistyczne pobudki, czy jest w tym nutka egoizmu, ale taka odrobina samolubstwa chyba nie może być szkodliwa. Zastanawiam się czasem, skąd pewne persony biorą energię do tak prężnej aktywności, w dodatku na rzecz innych. Może ta filantropia sama w sobie jest mocą, siłą napędową. Ale skąd u organizmów jednego gatunku biorą się tak skrajne postawy? To jakby zupełnie inne odmiany tej samej rasy. Na pewno sprawia to, że mamy poczucie różnorodności, a na nudy narzekać nie sposób. Tylko, że często mam wrażenie, iż taka nuda mogłaby okazać się dużo ciekawsza, a już na bank cieplejsza. Może i należę do konserwatystów, ale trochę obawiam się o kierunek, w którym to wszystko zmierza. Jako osoba nastoletnia, jestem przepełniona niepokojem o naszych następców, a to już chyba faktycznie musi brzmieć przerażająco. Widzę dwie frakcje zwalczające się wzajemnie i drżę o wyniki tego starcia. Każda z nich używa różnych metod, środków, a ostatecznego rezultatu jeszcze nie możemy być pewni. Każdy z nas należy, do któregoś z tych ugrupowań, choćby nawet nie chciał i wzbraniał się usilnie. To przykre, że stoimy po przeciwnych stronach balustrady, bo w tym przypadku, jak mi się wydaje, remis nie wchodzi w grę. 

Caryca

niedziela, 7 kwietnia 2013

Muzyczne uniesienia

Jeśli znajdują się wśród Was osoby głodne nowych doznań muzycznych i posiadające odrobinę wolnego czasu, to serdecznie zapraszam do odsłuchu dziesięciu wybranych przeze mnie kawałków. Nie jest to jakieś moje top, bo takiej listy chyba nie byłabym w stanie stworzyć. To po prostu utwory, które akurat siedziały mi w głowie podczas pisania. Gatunków i stylistyk jest tu bardzo dużo, ale wszytko można podpiąć pod tak zwane nowe brzmienia. Tyle tytułem wstępu.

1.Hidden Orchestra – Fourth Wall



Aby w pełni przekonać się o uroku tej muzyki, trzeba przesłuchać całą płytę, która to tworzy niezwykłą opowieść, maluje przepiękne krajobrazy, pozwala odpłynąć bardzo daleko. Połączenie jazzowego instrumentarium i elektronicznych sampli. Poezja! Ciężko było mi wybrać jeden kawałek, ale w końcu się udało. Porywający, charakterystyczny motyw, który mocno wbija się w pamięć.

2.Rone – Icare (Feat. Gaspard Claus)



Monumentalna produkcja wyraźnie obrazująca filmowe inklinacje Francuza. Podniosłe partie klawiszy i skrzypiec mogą nieźle zawrócić w głowie. Najbardziej epicki utwór z całego albumu, który jest zresztą niezłą elektroniczną mieszanką.

3.Jay Shepheard - Zippin'



Niesamowicie wkręcający track. Partia wygrana na pianinie owładnęła mną bez reszty. Przypomina to wszystko klasyczne disco z lat osiemdziesiątych. Na albumie w 2013 roku? A czemu nie! Nowa muzyka ma to do siebie, że paradoksalnie często nawiązuje do przeszłości, łącząc ją z tym, co aktualne i z tym, co sprawia wrażenie futurystycznego.

4.Oxia – Rue Brusherie



I drugi Francuz w zestawie nadchodzi. Francuska elektronika charakteryzuje się ciepłem i zmysłowością, co jest w tym kawałku mocno odczuwalne. Olivier wykorzystał tu zgrabną partię organów Hammonda, a całość ma silnie jazzowy posmak.

5.Michael Mayer - Lamusetwa



Świetna breakowa kompozycja, wsparta uzależniającym basem i urokliwą melodią. Cały krążek jest fenomenalny i mocno zróżnicowany, ale trudno się dziwić. W końcu to szef Kompaktu, jednej z najważniejszych wytwórni na elektronicznej scenie.

6. Bat For Lashes - Laura



Jedyny utwór typowo wokalny w zestawie, ale za to jaki! Ta pani po prostu czaruje swoim głosem. A jej ostatni album jest wręcz fenomenalnie zaaranżowany. Nieziemskie dźwięki, na poły elektroniczne, na poły akustyczne. Ten utwór jest chyba najbardziej wzruszający i pewnie dlatego go wybrałam.

7.Andy Stott – Numb



Teraz będzie trochę technicznie, choć nie jest to typowe techno. Stott stosuje różne dekonstrukcje, nadając całości mrocznego klimatu. Jest rozwlekle, surowo, wszystko leje się jak smoła. Ale Andy ozdabia kompozycję... anielskim wokalem! Efekt brzmi naprawdę świetnie.

8.Magda – Get Down Goblin



Kobiety w świecie elektroniki są w znacznej mniejszości. Jednak ta pani należy do absolutnej czołówki. Imię brzmi swojsko, ale Magda tylko urodziła się w Polsce i od bardzo dawna już tu nie mieszka. Sentyment jednak pozostaje. Tutaj proponuje nam gęstą i mroczną wizję minimalu. Można poczuć się jak podczas nocnej wędrówki po cmentarzu. Niepokojący, podskórny klimat, od którego trudno się uwolnić.

9.Black Sun Empire – Adaptation



Przyszedł czas na małą dawkę muzyki drum & bass. Ja prezentuje ją w tej łagodniejszej odmianie, gdyż ona jest mi bliższa. Poza świetną perkusją znajdujemy tu bardzo interesująco i ciepło brzmiącą melodię. Jak najwięcej takich połamańców.

10.Ace's Delight – Mental Theme (Ultra Trance Mix)

                                                                                                                            


Na koniec klasyczne transowe dźwięki. Utwór ten to piękno w najczystszej postaci. Przypomina mi, dlaczego kilka lat temu zakochałam się w tym gatunku. Brzmienie jest wręcz euforyczne i potrafi wywołać ciarki na plecach. I o to chyba w tym wszystkim chodzi.

Bardzo się cieszę, jeżeli ktoś dotrwał do tego momentu. Osobie takiej składam podziękowanie, za docenienie czasu, jaki na ten tekst poświęciłam. Mam nadzieję, że coś tam wpadło w ucho, bo wybór jest naprawdę różnorodny. Pozdrowienie dla wszystkich fanatyków elektroniki!

Caryca

wtorek, 26 marca 2013

Mój tetar

Kurtyna spadła, i płonie mój teatr,
Milion skrajnych uczuć szuka uwolnienia
Tysiąc masek, jak dobra mina do złej gry,
Runęło wszystko, został smutek, proch i pył.
Mnóstwo pytań, które zdają się abstrakcją,
Nikt nawet krótką nie zaszczyci je reakcją.
Leżą wraz z uczuciami pod spękaną podłogą,
By znosić co chwila ucisk, kolejnej nogi za nogą.
Wokół ogień, a zgryźliwy dym rani oczy,
I męczy wciąż pytanie, kiedy to się skończy ?
Może wszystko już odeszło, nie ma czego ratować,
Zostały tylko wspomnienia i ta rozmyta postać.
Może ten taniec będzie już ostatnim tańcem,
A tych elementów zawsze będzie brakować w układance.
I może już nigdy nie zagram głównej roli w mojej bajce,
Bo zakończenie i tak nie będzie jakiego chce.
Może lepiej wrzucę w ogień scenariusz i resztę planów,
A nasze małe voodoo powkładam do kaftanów,
I poukładam w kącie. Może kiedyś do nich wrócę,
Wyjmę je z uśmiechem, lecz z łzą na jednym bucie.
Spojrzę ze smutkiem, tak jak teraz w ich stronę,
I przypomnę, jaką miały swą pierwotną rolę.
Lecz teraz uciekam, ratując resztę człowieczeństwa,
Bo mnie panujący pożar doprowadza do szaleństwa.
Bo co jeśli wszystko spłonie, a ten wers będzie ostatni,
I już nigdy nie dostanę do ręki czystej kartki.
Atrament wyschnie, a długopis się złamie,
I już nigdy wersu nie napiszę na kolanie…

Kinga

wtorek, 19 marca 2013

Czy to on?



 Leżała w ciemnym pokoju, pośród mrocznej ciszy. W jej oczach widniał strach, w głowie słyszała muzykę. Jej serce przepełnione bólem nie pozwalało zamknąć wilgotnych oczu... Czekała. Czekała na niego... Czekała na jego powrót...
 Sekundy stawały się minutami, minuty godzinami a godziny wiecznością. Sparaliżowana cierpieniem cicho wypowiadała jego imię. Nie miała odwagi krzyczeć. Nie był jej... Choć przebywał tak blisko, pozwolił ją w sobie rozkochać, pozwolił jej się zapomnieć...
Patrzyła w mrok, co chwilę przecierając policzki mokrym rękawem. Tak bardzo chciała zamknąć oczy, ale łudziła się, że może przeoczyć jego powrót. A tego by nie zniosła, tego bała się bardziej niż życia. Uśmiechała się za każdym razem gdy go widziała,  płakała zawsze, gdy ją ranił. Mimo bólu tak bardzo tęskniła, tak bardzo go potrzebowała. Mogłaby powiedzieć, że wróci- wszyscy wracają. Ale on nie jest jak wszyscy...
To on się do niej uśmiechał, to on ją przytulał, to on był dla niej. Boli. Powoli czuje, że wariuje. Mrok staje się straszniejszy, melodia głośniejsza, odgłosy kroków coraz bliższe... Czy to on?

K.


sobota, 16 marca 2013

ZAMKNIĘTA W POKOJU



 Zamknięta w pokoju  
Siedzę spokojnie,
Oddycham swobodnie,
Nie czuje, że żyje.
Mija godzina,
Kolejna i następne dwie.
Stan bez zmian.

Nic się nie dzieje.
Nikt nie puka
Nikt nie krzyczy
Nikt się nie interesuje.
Chyba naprawdę nie żyje.

Schodzę na dół.
Powoli pokonuje stopień za stopniem.
Panuje ciemność.
Zapach papierosa unosi się w powietrzu
Zaciągam się nim.
Długo utrzymuję go w płucach.
Wypuszczam.
Może jednak żyje.
Coś czuje.

Zapalam światło.
Rozglądam się.
Widzę postać – to moja matka.
Siedzi przy stole.
Twarz ukryła w pomarszczonych dłoniach.
Przecież Ty tak nie wyglądasz!
Przy niej leżą porozrzucane zdjęcia
To my.
Wakacje, dzieciństwo.
Byłyśmy razem,
Właśnie byłyśmy.

Co słychać?- pytam
Odpowiedzi nie ma.
Czemu siedzisz w ciemnościach?
Nic, tylko milczenie.
Mamo, to ja.
Podnosi podkrążone oczy
Dlaczego zginęłaś? – pyta
Przecież byłaś młoda.
Mamo, ja żyje.
Płacz.
Czyli mnie nie ma, odeszłam.

Ewa Wrzeszczak

piątek, 8 marca 2013

Coś, co można by nazwać ekstazą




            I ponownie dałam wciągnąć się w ten wir absolutnego szaleństwa. Atmosfera wokół mnie jest intensywna, mocno skondensowana. Nie odczuwam jednak żadnego ciężaru. W tym momencie moja głowa oczyszczona jest z nadmiaru wszelkiej zbędnej myśli. Czuję kojącą lekkość. Chyba się gdzieś unoszę. Wewnątrz ogarnia mnie nieprzyzwoicie przyjemne ciepło. I rozchodzi się w postaci elektryzujących fal, które wywołują dreszcze i gęsią skórkę na całym ciele. Zatracam się, gubię świadomość. Nie wiem czy to wszystko jest jeszcze rzeczywistością, czy tylko sennym marzeniem, chorą wizją. Zdaje mi się, że nie stąpam już po ziemskich ścieżynach. Takie doznania nie są zarezerwowane dla śmiertelników. Myślę, że to była właśnie rozkosz jaką odczuwali beztroscy pasterze wylegujący się na łąkach Arkadii, podczas gdy słońce pieściło ich czule swoimi długimi rączętami, wietrzyk próbował wciągnąć w tajemniczą zabawę, a ptaki śpiewały, dumne, że są autorami najpiękniejszej muzyki jaką kiedykolwiek udało się stworzyć. Nie wiem jak opisać ten stan, do czego jeszcze przyrównać. Możliwe, że jest to coś, co ogarnia kochanków, kiedy spotykają się w końcu po długim okresie tęsknoty. Dopada ich wtedy niepohamowana namiętność. Tracą kontakt ze światem. Słyszą i widzą tylko siebie. Czułe słowa i subtelny dotyk rozpalają płomienie. Sięgają wyżyn zmysłowych przyjemności. Może to być też coś, jak halucynacje po odpowiedniej dawce niedozwolonych środków. Tyle że nie wystąpią raczej żadne skutki uboczne, choć uzależnienia nie mogę wykluczyć. Wiem na pewno, że jest to coś pięknego, cudownego. Brzmi jakoś tak patetycznie, nieprawdopodobnie. A przecież jest prawdziwe. Albo stanowi coś na kształt iluzji prawdziwości. Tutaj wszystko opiera się na paradoksach. Niby nie mam pojęcia, co się dzieje, a moje zmysły są jednak maksymalnie wyostrzone. Do uszu trafia każdy najmniejszy element, najsłabszy bodziec, tylko że i tak nic nie słyszę. Wszystko jest zamglone, niewyraźne, ale doskonale widoczne, mocno zarysowane. Czas stoi w miejscu, a przecież płynie szybko. Jestem tutaj, ale żegluję po zupełnie innych wodach. Rozmyślam, czy w tej chwili jestem jedyną osobą doświadczającą czegoś takiego. Czy jest jeszcze ktoś odczuwający tak niepomierną radość? Czy w ogóle byłabym w stanie znaleźć człowieka przeżywającego podobne dziwactwa? Wydaje mi się, że zostałam wpisana na listę wielkich szczęściarzy, bo jakie by nie było moje życie na co dzień, takie krótkie uniesienia rekompensują wszystko. Czuję się wyróżniona. Teraz to mnie powinno się zazdrościć. Jeżeli się tego nigdy nie przeżyło, nie można zrozumieć. Tego się nie da po prostu wyjaśnić, zamknąć w jakieś klamry. Nie mając pojęcia o formie i kształcie Raju, zaczynam myśleć, że musi on być czymś właśnie takim. Może nie identycznym, ale bardzo zbliżonym. Jest to spełnienie, duchowa ekspedycja, wytrawna uczta, swoisty detoks. Odprężam się i wyrzucam wszystkie żale, złości, zawiedzione nadzieje. Oczywiście mam ochotę trwać w tej hipnozie całą wieczność, ale przecież nie jest to możliwe. Zaraz ktoś lub coś wyrwie mnie z tej wspaniałej krainy. I będzie trzeba wrócić do świata żywych. Do obierania ziemniaków, robienia zadań domowych i kiszenia się w szkole. Ale może dlatego te chwile są tak piękne. Występują rzadko i są krótkotrwałe. Stają się źródłem ogromnej siły i nadziei. Dla mnie jednak przede wszystkim niezapomnianych doznań, emocji i uczuć. Jeżeli kogoś interesuje, o czym ja tak właściwie piszę, będzie musiał sobie sam udzielić odpowiedzi na to pytanie i być może nie okaże się to wcale trudnym zadaniem.

Caryca

Kalderowe powitanie


Witamy Was na blogu kaldery - w bałaganie czystych myśli. Bez cenzury, bez ściemy i podlizywania. Będziemy pisać o tym co kochamy, co nas fascynuje, co jest warte uwagi i polecenia, a także o tym co nas irytuje, denerwuje i śmieszy (niekoniecznie w pozytywnym tego słowa znaczeniu). Jesteśmy młodymi ludźmi, z marzeniami, planami i głową pełną pomysłów. Część z nich postaramy się pokazać na tym blogu. Jest to sposób na realizację i fajny projekt, który mamy nadzieję przyniesie nam wiele satysfakcji.

Pozdrawiamy,
2a